Korzystamy z plików cookies w celach statystycznych i umożliwienia funkcjonowania serwisu.
Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Informacje o możliwości zmiany ustawień cookies: O Cookies Zgadzam się, zamknij X
exclusivelycats.blogspot.com
FELIETON SZÓSTY

Bolesną lukę powstałą w naszym domu po Filipie, wypełniła niebawem, w jakiejś mierze, koteczka Paraskawia.

Kiedy sąsiadka złożyła ją w dłoniach Anny – Paraskawia (to autentyczne imię naszej ukraińskiej służącej; piszę również i o niej w mojej autobiograficznej powieści „Piekło weszło do raju”) była już właściwie w stanie agonalnym. Wyniszczoną głodem, chłodem i pragnieniem, a także zawszoną i zapchloną koteczkę położyła Anna na kocu i spróbowała ją napoić. Paraskawia nie mogła jednak podnieść głowy.

Pan Jerzy Sikorski zrobił jej zastrzyk i postawił diagnozę: jeśli koteczka dożyje do jutra, istnieje szansa, że jej kocia duszyczka nie przeniesie się do wolnego od ludzi świata.

Bo któżby zgotował Paraskawii taki los, jak nie człowiek ?
Jako kocie dziecko, razem z trzema braćmi wyrzuciła ją do józefowskiego lasu pewna pani.

Mogła, jak się to praktykuje, wrzucić kocięta do odległego o kilkaset metrów Świdra, ale najwidoczniej do lasu miała bliżej.

Nad kociętami pochyliła się pewna grzybiarka. Zdążyła jeszcze ujrzeć plecy szybko opuszczającej zarośla pani i początkowo sądziła, że wepchnęła ją tam pilna potrzeba fizjologiczna, i zapewne obeszłaby szerokim łukiem tamto miejsce, gdyby (na szczęście, a może na nieszczęście porzuconych kociąt) nie dotarły do niej ich przepojone żałością głosy.

Dla kotów znalazły się jakieś miejsca, koteczki nikt przygarnąć nie chciał; z kocicą wiadome kłopoty.

W naszym sąsiedztwie remontowano znaną z kilku filmów rezydencję. Prawdopodobnie przyniósł tam Paraskawię z lasu któryś z robotników. I tak przy budowlańcach dożyła kotka do późnej jesieni.

Kiedy nastały późnojesienne chłody, robotnicy zaczęli palić gałęziami w żeliwnej kozie i Paraskawia się przy niej grzała. Ale nadszedł dzień, w którym robotnicy nie wrócili już na plac budowy i nie miał kto nakarmić kotki, ani też rozpalić w kozie ognia. Głodna Paraskawia siedziała obok zimnej już niczym bryła lodu kozy i z kocią cierpliwością czekała na moment, w którym owo żeliwo znów zacznie dawać jej ożywcze ciepło.

Anna przesiedziała przy Paraskawii do rana. Okryła koteczkę polarem i poiła ją wodą z zakraplacza, który pozostał po akcji noszącej kryptonim „Wiewiórek Filipek”. A rano Pan Sikorski zrobił jej kolejny zastrzyk.

Teraz Paraskawia (dla przyjaciół Parasia) znana jest w okolicy jako „Caryca”. Nie wiemy kto z sąsiadów tak ją nazwał, ale ksywka Caryca do niej pasuje. Kiedy ta niewiele większa od szczura, napoły dzika kotka z tą swoją przekrzywioną główką (pamiątka z dawnego, jeszcze z okresu jej dzieciństwa spotkania z psem Baronem) „ kroczy środkiem ulicy, żaden pies nie odważy się jej zaatakować.

To Caryca atakuje psy. Miesiąc temu trzy psy ( w tym wilczur) piszcząc uciekały przed rozwścieczoną Carycą . Pomyślałby, że Anna fantazjuje, ale sąsiadka była świadkiem tego, raczej niezwykłego wydarzenia.

Nawet nie staram się kryć swojego zadowolenia z tego, że Parasia zaanektowała właśnie mój pokój. Pogoniła Mochera z mojego kiedyś pokoju i zarazem z moich kolan. Wstępu nie ma tu również kotka Kasia, o której nieco dalej. Nawet na Annę, której zawdzięcza życie, zazwyczaj spogląda z moich kolan wrogo tymi swoimi, pełnymi wyrazu oczami.

Ale bywa, że opuszcza moje kolana, przyczaja się na podłodze i wpatruje się w Annę. Wówczas Anna, chcąc nie chcąc siada na łóżku, a Parasia wykonuje swój popisowy numer, czyli z ogromną gracją skacze na łóżko i czeka na przysługujące jej pieszczoty. Czyli na głaskanie.

Postawiony pionowo ogon pomrukującej Parasi świadczy o tym, że Anna spełnia jej oczekiwania. Dochodzi nawet do tego, że Parasia liźnie dłoń Anny szorstkim niczym pilnik języczkiem.

Dłoń, nie policzek. Wilgotnym noskiem i języczkiem dotyka wyłącznie mojej twarzy. Podobno, w ten sposób kot wyraża ufność i miłość wobec człowieka.

Bywa, że na skutek mego gapiostwa stanę na ogonie Parasi. Jej reakcja jest prawidłowa. Wówczas długo muszę ją przekonywać, że nie nadepnąłem na jej ogon w przypływie naturalnego, ludzkiego sadyzmu.
A Parasia patrzy na mnie uważnie i w końcu mi wybacza. A to oznacza, że zrozumiała o czym do niej mówiłem. Czyli każde moje słowo w swojej główce rozważyła, przeanalizowała znaczenia i logikę ich zbitek i doszła do konkluzji.

Jestem tego pewien. Ponieważ, jak wiadomo: wybaczyć, to znaczy zrozumieć.  

data publikacji 07-11-2014

Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja



skomentuj

Witamy na stronie dla tych z Was, którzy chcą zmieniać na lepsze życie zwierząt i ich opiekunów w Polsce.

Strona tworzona przez miłośników zwierząt, której celem jest pokazanie wszystkim, nie tylko opiekunom zwierząt, jak należy z nimi postępować, jak się wobec nich zachowywać. Zachęcająca do tolerancji i promująca zmiany miejsca zwierząt w przestrzeni publicznej, tak aby także ich opiekunom żyło się wygodniej. 

Nasze teksty nie wymagają szybkiego komentarza,  zachęcają do refleksji. Nasze filmy pokazują ludzi, którzy dla zwierząt wiele robią. Staramy się dotrzeć do ciekawych inicjatyw. Pokazywać Fascynatów i Pozytywnych Wariatów. Nasi Eksperci i Czarodzieje mają Kwity na Mity. A Daisy opisuje świat widziany 20 cm od ziemi :-) 

Zapraszamy do wysyłania komentarze emailem na redakcja - publkujemy wszystkie zgodne z naszym Regulaminem

Znajdziesz nas także na  Twitterze, Facebooku i You Tube.

© Copyright 2013 Miliony Przyjaciół All Right Reserved