Korzystamy z plików cookies w celach statystycznych i umożliwienia funkcjonowania serwisu.
Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Informacje o możliwości zmiany ustawień cookies: O Cookies Zgadzam się, zamknij X
AUTOR
Łucja Lange
Teatrolog-kulturoznawca, fotografik i redaktor alternatywnego magazynu internetowego. Prowadzi fotograficzną akcję społeczną "mój kot ma dom". Fotografuje, pisze i wytwarza dziwaczne twory - zawsze czymś zajęta i przesadnie zaangażowana. Lubi zwierzęta ze wzajemnością. Woli koty od większości ludzi.
ARTYKUŁY
CERBER - PIES DOŚĆ SZCZEGÓLNY

 

Dzień Wszystkich Świętych skłania nie tylko do odwiedzania zmarłych krewnych i przyjaciół, ale także do myślenia o śmierci. Refleksja ta nigdy nie jest przyjemna, bo zdanie sobie sprawy z faktu, że umrzemy - a zanim to nastąpi prawdopodobnie umrą nasi podopieczni - nastrajać pozytywnie nie może. Tym bardziej jeśli zastana rzeczywistość okaże się mimo prób uporządkowania (a więc i oswojenia) drastyczna i pozbawiona uczuć.
 
Zwyczaj grzebania zmarłych zapoczątkowali już neandertalczycy... Czyli stosunkowo dawno, by móc go z człowieczej natury wyplenić. Zawsze kiedy zmarły jest nam emocjonalnie bliski, będziemy chcieli uczcić jego pamięć poprzez godny pochówek. Także od strony psychologicznej - aby radzić sobie z traumą po śmierci należy pozwolić na "pracę żałoby". Stawienie więc czoła śmierci wymusza na nas działania pogrzebowe. I tu zaczynają się problemy. Jeżeli umiera człowiek, prawo i zwyczaje stanowią o tym, jak należy go pochować. Gdy umiera zwierzę, prawo i zwyczaje stają na przeciwstawnych biegunach. Póki mówimy o zwierzętach hodowlanych lub leśnych, wolno żyjących i bezpańskich sprawa wydaje się prosta. Kwestię zajęcia się truchłem zwierząt dyktuje Ustawa z dnia 13.09.1996 r. O utrzymaniu czystości i porządku w gminach [http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20120000391] (a także: Ustawa z dnia 13.10.1995 r. Prawo łowieckie [http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20051271066]; Ustawa z dnia 20.06.1997 r.
 
Prawo o ruchu drogowym [http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20120001137] oraz ROZPORZĄDZENIE PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO I RADY (WE) nr 1069/2009 z dnia 21 października 2009 r. Określające przepisy sanitarne dotyczące produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego, nieprzeznaczonych do spożycia przez ludzi, i uchylające rozporządzenie (WE) nr 1774/2002 (rozporządzenie o produktach ubocznych pochodzenia zwierzęcego)
 
 [http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/LexUriServ.do?uri=CELEX:32009R1069:PL:NOT]–
to właśnie w tych aktach prawnych należy szukać odpowiedzi na nurtujące nas w powyższym temacie pytania). W myśl przepisów do obowiązku gminy należy zapewnienie zbierania, transportu i unieszkodliwania zwłok bezdomnych zwierząt. Zabrania się natomiast zakopywania zwłok zwierząt domowych na terenach innych niż wyznaczone do tego miejsca (w tym miejscu wspomnę o przytaczanej na forum dogomania.pl. dyrektywie unijnej, która dopuszcza możliwość pochowania zwierzęcia w mejscu odosobnionym za zgodą zarządcy terenu - prawo nie jest jednomyślne). W przypadku śmierci zwierzęcia domowego, osoba będąca w jego posiadaniu jest zobowiązana do utylizacji zwłok np. poprzez przekazanie ich do stosownego zakładu utylizacyjnego... Już na tym etapie jeżeli ktoś ma w sobie zgodę, by tak pożegnać swojego pupila mogę wskazać zajmujące się tym tematem spalarnie [http://www.igniss.pl/pl/wszystkie_spalarnie_w_polsce.php]. Możemy także, w przypadku gdy zwierzę usypiamy u weterynarza zostawić je i za dopłatą (zależną od wagi zwierzaka i wahającą się od 120 do 250 zł) pozbyć się legalnie "problemu".
 
Należy mieć świadomość, że jeśli bezpośrednio zgłosimy się do zakładu utylizacyjnego, cena ta może być wyższa o kwotę transportu zwierzęcia.
 
Nie wiem jak Państwo reagują na słowa "zdechnąć", "truchło", "utylizacja", czy "odpady". Dla mnie, osoby traktującej zwierzęta jako członków rodziny są to słowa bezduszne, uwłaczające człowiekowi wrażliwemu. Na forach widać zgodność z taką postawą, poza tym jest również duża niechęć do kwestii płacenia za martwe zwierzę nie takich małych w końcu pieniędzy, szczególnie jeśli zostajemy z niczym. Gdybyśmy chociaż dostawali urnę z prochami kota lub psa... Oczywiście nie nam pierwszym taki pomysł do głowy przychodzi - w przypadku części spalarni została stworzona taka opcja. Ale nadal - prochy martwego zwierzęcia mogą stanowić zagrożenie epidemiologiczne, czyli nie wolno ich trzymać w domu, rozsypywać na glebę lub do wody/morza.
 
Należy urnę bezzwocznie umieścić w grzebowisku. I o ile jest to już bliższa człowieczeństwu opcja, nadal pozostaje kwestia kosztów, których część osób ponosić nie chce, bo jesteśmy narodem stosunkowo biednym (w UE koszt utylizacji to np. 15 EUR z transportem czyli przy bardzo niekorzystnym kursie będzie to 100 PLN, co stanowi jednak różnicę jeśli weźmiemy również pod uwagę wysokość średniej pensji). Rzeczywistość jest taka, że wiele osób zakopuje zwierzęta w swoich ogródkach, na swoich działkach, w parkach, na łąkach lub w lesie, gdzie zwierzak lubił chodzić na spacery. Jeśli ktoś nas nakryje na zakopywaniu naszych podpopiecznych w miejscach do tego nie przeznaczonych grozi nam mandat do 500 zł, sprawa może również otrzeć się o wokandę. Jeśli nikt nas nie nakryje, zawsze możemy liczyć jeszcze na nadgorliwych sąsiadów, ten sekret nigdy bezpieczny nie będzie.
 
Można jednak ryzykować, bo zdaniem wypowiadających się na forach nawet w przypadku sprawy sądowej - sąd może nie znaleźć przepisów jednoznacznie nakazujących utylizację np. psa w spalarni, mowa bowiem jest o częściach zwierząt i odpadach weterynaryjnych, nie o całych zwierzętach. Istnieją też odstępstwa dotyczące usuwania produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego - zgodnie z nim właściwe władze mogą postanowić, w miarę potrzeb, że martwe zwierzęta domowe mogą być bezpośrednio usuwane jako odpady przez zakopanie... Można więc, czy nie można? Proponuję jednak pamiętać, że np. jeśli zwierzę umrze ze starości, a było zdrowe, może zostać zutylizowane inaczej. Przez inaczej mam jednak na myśli coś, co wcale nie podoba mi się bardziej. Jedna z osób wypowiadających się na forum opowiedziała o tym, że jej własna klacz zmarła ze starości i... została przez zakład utylizacyjny przerobiona na karmę dla psów...
 
Istnieje jednak na szczęście jeszcze jeden sposób. Jest nim cmentarz dla zwierząt. Popularna i wywodząca się z zachodniej Europy forma uczczenia pamięci naszych podopiecznych. Pierwszy taki cmentarz pojawił się w Londynie w 1881, kolejne powstawały: w pobliżu Nowego Jorku w 1896 oraz we Francji w 1899. Najwięcej cmentarzy tego typu znajduje sę obecniej w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. W Łodzi mamy taki od roku 1997. Do tej pory nazywał się Cerber - Cmentarz dla zwierząt. Od niedawna można spotkać się ze sformułowaniem "Grzebanie zwierząt". Nie każda aglomeracja posiada jednak taki przybytek. A nawet jeżeli posiada to kontrowersje wokół jego istnienia są ogromne. Poczynając od systematycznego czepianiu się kwestii pozwoleń na prowadzenie takiej działalności, po nazewnictwo. W wielu przypadkach nazwa "cmentarz" wywołuje sprzeciw. Dlaczego? Bowiem komuś wydaje się, że jest to nazwa zarezerwowana dla wyznaniowego miejsca pochówku. Nic bardziej mylnego - istnieją bowiem cmentarze komunalne, miejskie, bezwyzwaniowe. Czy stosując tę logikę należy uważać, że są grzebowiskiem? Według definicji cmentarz to "instytucjonalnie ukształtowany wycinek przestrzeni o programowo założonym grzebalnym przeznaczeniu, zorganizowanym zaś wedle pewnych dyrektyw - reguł kulturowych, związanych tak ze zrytualizowaniem form grzebania zmarłych, jak i z istnieniem pewnej tradycji sposobu utrwalania pamięci o nich. Nazwa pochodzi od łacińskiego słowa coemeterium, o tym właśnie znaczeniu, które z kolei jest zlatynizowaną formą greckiego κοιμητήριον  (miejsce spoczynku). (...) Cmentarz w sensie prawno-administracyjnym jest wyraźnie wyodrębnionym, oznaczonym, zdeterminowanym terenem, przeznaczonym do grzebania zmarłych, a występujące na nich mogiły są w zwyczajowo przyjętej formie wizualnej." Czy semantycznie istnieją jeszcze jakieś przesłanki by kłócić się o nazewnictwo?I pomyśleć, że to my ludzie sami stwarzamy sobie takie problemy.
 
Wracając jednak do łódzkiego przybytku... Cmentarz przy Malowniczej 84. Początkowo  był dumą miasta. Później ktoś zgłosił sprawę do nadzoru budowlanego i uznano go za samowolę budowlaną. Z czasem wszystko zostało wyjaśnione i sytuacja sprzed ośmiu lat należy zdecydowanie do przeszłości. Zwierzęta są tutaj nadal chowane, a ich ilość idzie w tysiące. Właścicielka cmentarza pani Sylwia Jarmolińska-Dzierzbińska wyjaśniła mi, że w kwestii ilości pochowanych zwierząt najwięcej jest psów. Duży pies to jednak problem. Spory koszt utylizacji, a zakopanie w ogródku może skłonić bardziej złośliwych sąsiadów do składania donosów. Dlatego coraz więcej osób decyduje się na chowanie psów na cmentarzu, bez ponoszenia ryzyka. Poza psami chowane są też koty - jako drugie pod zwględem ilości nagrobków. Ale także inne zwierzęta znalazły swoje miejsce spoczynku na Malowniczej - chomiki, świnki, szczurki, żółw... Każda osoba, która pragnie pochować swojego pupila może to tutaj zrobić. Koszt pochówku zależy od indywidualnych ustaleń [przykładowe ceny z różnych polskich cmentarzy można znaleźć tutaj: 
http://www.kociesprawy.pl/magazyn/teczowy_most/cmentarze_dla_zwierzat_w_polsce/].
 
Grób pozostaje przez 2 lata, po tym czasie albo zostaje zlikwidowany, albo można uiścić opłatę przedłużającą okres jego zachowania. Cmentarz jest bardzo kolorowy, są tu maskotki, kwiaty, figurki upamiętniające zwierzaki. Cieszy też fakt, że poza grzebania tutaj zwierząt, ludzie przychodzą w odwiedziny. Najczęściej osoby starsze lub właśnie te młodsze, które wychowywały się w towarzystwie psa lub kota i po jego śmierci odczuwają pustkę. Aby zobaczyć to miejsce lub odwiedzić swoich milusińskich można przyjechać na Malowniczą 84 w godzinach 8-17. Być może widząc na własne oczy to miejsce zdecydujecie Państwo, że da się być w zgodzie z własnym sumieniem, a także z literą prawa.  
 
Mam nadzieję, że mityczny trzygłowy pies strzegący wejścia do świata zmarłych jako patron łódzkiego cmentarza (nawet nazywanego grzebiskiem) przestaje szczerzyć swoje kły, bowiem pilnuje miejsca szczególnego i z wielu względów bardzo potrzebnego. Na Malowniczej w Łodzi jest takie miejce za tęczowym mostem, które warto zachować w pamięci.

data publikacji 01-11-2013

Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja



skomentuj

Witamy na stronie dla tych z Was, którzy chcą zmieniać na lepsze życie zwierząt i ich opiekunów w Polsce.

Strona tworzona przez miłośników zwierząt, której celem jest pokazanie wszystkim, nie tylko opiekunom zwierząt, jak należy z nimi postępować, jak się wobec nich zachowywać. Zachęcająca do tolerancji i promująca zmiany miejsca zwierząt w przestrzeni publicznej, tak aby także ich opiekunom żyło się wygodniej. 

Nasze teksty nie wymagają szybkiego komentarza,  zachęcają do refleksji. Nasze filmy pokazują ludzi, którzy dla zwierząt wiele robią. Staramy się dotrzeć do ciekawych inicjatyw. Pokazywać Fascynatów i Pozytywnych Wariatów. Nasi Eksperci i Czarodzieje mają Kwity na Mity. A Daisy opisuje świat widziany 20 cm od ziemi :-) 

Zapraszamy do wysyłania komentarze emailem na redakcja - publkujemy wszystkie zgodne z naszym Regulaminem

Znajdziesz nas także na  Twitterze, Facebooku i You Tube.

© Copyright 2013 Miliony Przyjaciół All Right Reserved